NAJTAŃSZY SPOSÓB OGRZEWANIA DOMU

Jak grzać to tylko węglem taniej nie będzie.

Oszczędność na paleniu węglem (dokładniej jednym z jego rodzajów – ekogroszkiem) to względem innych metod co najmniej tysiąc złotych rocznie. Jeśli wybralibyśmy najdroższy sposób, czyli ogrzewanie energią elektryczną, zapłacimy ponad 6300 zł więcej. Ponieważ koszty amortyzacji instalacji przyjęliśmy na 20 lat, oznacza to, że opalając dom węglem, zaoszczędzimy w sumie 126 tys. zł. Wystarczy, aby do garażu wstawić nowiuteńkiego mercedesa.

W naszym rankingu drugie miejsce zajął pellet. Koszt ogrzewania sprasowanym drewnem to 3605 zł. Nieco droższe jest ciepło z sieci. Roczny rachunek razem z amortyzacją to ok. 3628 zł. Poza podium jest gaz ziemny. Ogrzewanie nim domu to około 4700 zł.

Po gazie ziemnym jest już przepaść. Kolejne sposoby na zapewnienie tego, abyśmy w zimie nie zmarzli, są dużo, dużo droższe. Olej opałowy kosztować będzie ok. 6800 zł, a gaz LPG niecałe 8600 zł. Najdroższa, jak już wspomnieliśmy, jest energia elektryczna. Rachunek z elektrowni to razem z amortyzacją niemal 9000 zł.
Jak to policzyliśmy? Koszty ogrzewania wyliczyliśmy dla średniej wielkości domu o powierzchni 140 metrów kwadratowych. Przyjęliśmy, że nie jest to dom pasywny, ale też nie jest to stare i nieocieplone budownictwo. Jego zapotrzebowanie energetyczne to 120 kWh na metr kwadratowy rocznie.

Na tej podstawie obliczaliśmy, ile potrzeba danego surowca do ogrzania naszego domu. Do wyliczeń gazu, energii elektrycznej, gazu LPG oraz ciepła z sieci braliśmy nie tylko koszty samego zakupu energii, ale także różnego rodzaju opłat: abonamentów, opłaty sieciowe czy dystrybucyjnej. Podobnie w przypadku węgla czy oleju opałowego dopytywaliśmy w skupach nie tylko o koszt surowca, ale także o cenę za dostawę.

Oprócz ustalenia cen zakupu energii sprawdziliśmy, ile kosztują kotły. To ważne, bo w zależności od ceny tego urządzenia, trzeba przyjąć, jaką ostatecznie uda się nam uzyskać sprawność systemu grzewczego. Najtańszy kocioł odzyska z węgla jedynie 70 proc. jego kaloryczności, najlepszy aż 90 proc.

Nasze wyliczenia należy oczywiście traktować jako szacunki. Koszty są obliczone tak, aby móc ogrzać średniej wielkości dom i zapewnić pokojową temperaturę przez statystyczną zimę. Jeśli przyjdą mrozy, to logiczne, że rachunek będzie wyższy. Trzeba też pamiętać, że jedni chcą mieć w domu 18 stopni Celsjusza, inni wolą mieć 24.

Jedno się nie zmieni. Polskie czarne złoto, czyli węgiel bezapelacyjnie jest i długo jeszcze pozostanie najtańszym sposobem ogrzewania. Żeby mógł z nim konkurować na przykład gaz, Rosjanie musieliby go przecenić o kilkadziesiąt procent. Inna sprawa, że najtańszy sposób ogrzewania jest jednocześnie najbardziej uciążliwym. Nawet gdy kupimy kocioł z podajnikiem, to ktoś do niego kilkadziesiąt kilogramów węgla raz na tydzień wrzucić musi.

Poza tym w domu musimy wygospodarować specjalne pomieszczenie do magazynowania ekogroszku. Kłopot z brudem tylko częściowo można rozwiązać kupując droższy węgiel w workach. W naszych wyliczeniach posłużyliśmy się ceną za ekogroszek sprzedawany luzem. Podobne problemy są z pelletem. Nie brudzi jak węgiel, ale jednak trzeba go magazynować.

Stosunkowo wysoko w naszym zestawieniu jest ciepło z sieci. Choć jest ono stosunkowo tanie i mało kłopotliwe, to jednak nie wszędzie uda się z niego skorzystać. Ciepłownia przyłączy nas do sieci, tylko jeśli nasz dom jest blisko jej węzła. Trzeba też pamiętać, że wszystkie metody ogrzewania obliczyliśmy dla cen warszawskich, a akurat według Urzędu Regulacji Energetyki ceny ciepła z sieci od stołecznej Dalkii (dawny SPEC) są jednymi z najniższych w Polsce. W innych miastach mogą być wyższe nawet o 20-25 proc.

Inna sprawa, że najczęściej nasze ciepłownie, czy tego chcemy czy nie, opalane są węglem. Może więc zamiast marzyć o łupkach, powinniśmy się cieszyć z naszego czarnego złota?

Źródło: Wirtualna Polska: www.finanse.wp.pl